środa, 30 lipca 2014

Nowy blog.

Kochani! Zapraszam na mój drugi blog o Klaroline, gdzie niedawno pojawił się pierwszy rozdział. Będzie mi miło jeżeli po przeczytaniu zostawicie komentarz. :))
LINK: http://caroline-i-klaus-inna-historia.blogspot.com/

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 6.

Caroline:

Czułam, że wszystkie cząstki mojego serca, które rozsypało się na kawałki ponad 40 lat temu wróciły na swoje miejsce. Nadal tuliliśmy się do siebie stojąc w zupełnej ciszy. Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy rozejrzałam się dookoła. Pusto. W parku oprócz nas nikogo nie było. Obejrzałam się, a on nadal stał w tym samym miejscu ze swoim dawnym uroczym uśmiechem na twarzy. Podeszłam do niego bliżej i wpiłam się w jego usta. Reszta drogi była zamazana. Kiedy znaleźliśmy się pod jego dawnym domem, Klaus otworzył drzwi i wniósł mnie na górę.

______________________________________________________________________________

Rano, budząc się zauważyłam, że miejsce obok mnie jest puste. Na palcach popędziłam do łazienki, by włożyć coś na siebie. Schodząc na dół poczułam zapach naleśników. Mimo, że byłam wampirem jadałam dania śmiertelników. Klaus widząc mnie w progu teatralnym gestem zaprosił mnie do stołu.
-Nie wiedziałam, że umiesz gotować. -powiedziałam, przełykając pierwszy kęs aromatycznego śniadania.
-Mam tysiącletnie doświadczenie, kochana. -mówiąc to obdarzył mnie uśmiechem, który tak bardzo uwielbiałam.

_____________________________________________________________________________

Elena:

Gdzie ona się podziewała?! Wiedziałam, że Caroline zawsze się spóźnia, ale nie odbierała telefonu chociaż byłyśmy umówione na wczoraj. Stwierdziwszy, że bezczynne siedzenie i czekanie na jej telefon jest bez sensu, udałam się do jej domu. Drzwi otworzyła mi zaspana mama mojej przyjaciółki. 
-Przepraszam. Jest Caroline? 
-Nie widziałam jej dzisiaj. Coś się stało?
-Byłyśmy umówione na wczoraj wieczór. Nie przyszła, nie odbiera komórki. - sierżant Forbes powiedziała, żebym się nie martwiła. We mnie jednak budził się jeszcze większy niepokój. Zmierzając w kierunku pensjonatu Salvatore'ów otrzymałam SMS'a. Nic mi nie jest. Nie martw się. -Caroline
Czytając wiadomość uznałam, że bardzo prawdopodobne jest, że przyjaciółka znajduje się w Grillu. Jednak nie poszłam tam by to sprawdzić. 

_____________________________________________________________________________

Caroline:

Po śniadaniu napisałam wiadomość do Eleny. Nie chciałam, żeby się martwiła. Kiedy Klaus poszedł na górę, ja zostałam w kuchni. Po dłuższej chwili rozległo się pukanie do drzwi. Rzuciłam się by je otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam Elijah- starszego brata Pierwotnej chybrydy.
-Jest Niklaus? -to pytanie było już niepotrzebne, ponieważ Klaus zbiegał już po schodach na dół. Gdy ten stanął na dole, Elijah wszedł do salonu.
-Martwiłem się o ciebie. Myślałem,że znowu bawisz się Genevieve. -powiedział, a następnie spojrzał na mnie uświadamiając sobie chyba, że powiedział kilka słów za dużo. Poczułam, na sobie zmartwiony z domieszką złości wzrok Klausa kiedy wybiegłam z domu zatrzaskując drzwi. Zaczęłam się oddalać w kierunku pensjonatu Salvatore'ów.


------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest 6 rozdział. Pisany na szybko... Szczerze mówiąc nie wiem kiedy będzie następny, ale nie prędko. :( <brak weny>.  

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 5.

Następnego dnia prawie wszystko wróciło do normy. Przynajmniej według mnie. Bardzo się myliłam. Gdy Klaus poprosił mnie o pójście na spacer nie kryłam zdziwienia, ale mimo wszystko zgodziłam się. Kiedy szliśmy opustoszałą alejką w pewnym momencie zatrzymał się i obrócił mnie ku sobie mocno ściskając moje ramiona.
-Podjąłem decyzję. -nie wiedziałam o czym mówił, więc zapytałam. Odpowiedział niemal natychmiast.
-Gdy podążałem w kierunku Mystic Falls wczorajszego wieczoru pomyślałem... Że nie mogę pozwolić żeby działa ci się krzywda z mojego powodu. -chciałam przerwać jego wypowiedź, ale on  nie dał mi nic powiedzieć.
-Wilkołak, który Cię ugryzł nie znalazł się tam przypadkiem. Był tam z rozkazu mojego dawnego przyjaciela. Teraz -wroga. -nagle odkryłam, dlaczego mocno mnie przytrzymuje i stara się nie stracić kontaktu wzrokowego.
-Nie zrobisz tego... -wiedziałam, że nie mam żadnych szans w starciu z Pierwotnym.
-Nigdy w swoim długim życiu nie spotkałem osoby, którą pokochałbym bardziej niż Ciebie, ale nie mam innego wyboru. -w tym momencie mnie zamurowało, a do oczu napłynęły łzy. Wstrząsana szlochem próbowałam odwrócić wzrok. Było już za późno.
-Caroline... -zaczął. Bezskutecznie próbowałam mu się wyrwać. -Zapomnisz o mnie. Zapomnisz o wszystkich wspólnych chwilach, i że przyjechałaś do Nowego Orleanu. Nie znasz mojego imienia. Nie słyszałaś o mojej rodzinie. Rozumiesz? -pokiwałam głową. Po chwili zorientowałam się gdzie jestem, chociaż nie wiedziałam jak się tu znalazłam. Powolnym krokiem udałam się do domu. Czułam się tak jakby cząstka mnie przestała istnieć. Jakby zniknęła w niewytłumaczalny sposób. Gdy znajdowałam się już w moim pokoju z impetem padłam na łóżko. Po dłuższej chwili postanowiłam się podnieść i zejść do kuchni gdzie w lodówce czekały torebki z krwią. Wyjęłam jedną z nich i zaczęłam pić. Po wypiciu udałam się do salonu i włączyłam telewizor. Uczucie pustki nie znikało i coraz bardziej dawało się we znaki.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Następnego dnia padało więc postanowiłam zostać w domu i zaprosić Elenę. Umówiłyśmy się o czternastej. Obejrzałyśmy dwa filmy podczas których moja przyjaciółka co chwilę nerwowo na mnie zerkała. Gdy około 21 zadzwonił jej telefon przeprosiła tłumacząc się, że Stefan potrzebuje pilnie jej pomocy. O nic nie pytałam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------

47 lat później [KLAUS] :

Z każdym dniem coraz bardziej mi jej brakowało. Elijah zaczął się martwić moim stanem. Potrafiłem przesiedzieć cały dzień w swoim gabinecie w ciszy, nie odzywając się i niczym się nie zajmując, żeby choć na chwilę przestać rozmyślać. Gdy nadeszło lato -czterdzieste siódme lato odkąd jej nie widziałem zacząłem wariować. Było ze mną coraz to gorzej. Ja pierwotna hybryda straciłem resztki dumy przez prawie połowę dekady rozmyślając o jednej kobiecie. Kiedy zdecydowałem się na wyjście do ogrodu zobaczyłem po drugiej stronie ulicy blondynkę o kręconych włosach odwróconą do mnie tyłem. Chciałem podejść. Jednak gdy w połowie kroku zorientowałem się, że to na pewno nie Caroline zmieniłem kierunek i wsiadłem pospiesznie do mojego od dawna nie używanego samochodu.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Dzisiaj wybrałam się na zakupy. Wchodziłam do najlepszych sklepów w mieście. Zdecydowałam się jeszcze na spacer po parku. Przechadzając się obok starannie przystrzyżonych trawników obsianych kwiatami obserwowałam lecące nade mną ptaki. W pewnym momencie zorientowawszy się, że ktoś mnie obserwuje z wampirzą bystrością zobaczyłam owego mężczyznę. Był przystojnym, niebieskookim facetem, który patrzył na mnie nie przestając się uśmiechać. Znałam go. W tym momencie, gdy to sobie uświadomiłam do mojej głowy zaczęły napływać wspomnienia. W każdym znajdował się ten mężczyzna. Kiedy urywki zdarzeń się skończyły wyszeptałam Jego imię.
-Klaus. -Pierwotny chyba właśnie zdał sobie sprawę z tego, iż go poznaję bo miał rozszerzone szeroko usta, ale nadal patrzył.
Nie wierzyłam własnym oczom. Stał przede mną. Ostatnie nasze spotkanie miało miejsce 47 lat temu kiedy mnie zahipnotyzował, abym zapomniała kim jest. Zaczęłam mimowolnie iść w jego stronę czując, że na mojej twarzy maluje się takie same zdziwienie jak na jego. Kiedy podeszłam do niego bliżej czułym gestem przytulił mnie.
-Caroline. -Wypowiedział moje imię.


czwartek, 10 kwietnia 2014

Ogłoszenie! :)

Hej! :) . Niedługo pojawi się nowy rozdział, na razie nie mam zbytnio czasu by coś napisać :/ Tak że ten... no... Do zobaczenia wkrótce! :D

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 4.

Obudziłam się rano w objęciach Pierwotnego. Kiedy spał wyglądał tak niewinnie, aż trudno uwierzyć, że z pozoru ktoś taki mógł zrobić tyle strasznych rzeczy, które w całości mu wybaczyłam. Podniosłam się z łóżka i zbierając moje porozrzucane po pokoju rzeczy wbiegłam do łazienki. Przebrana wróciłam do sypialni Klausa, szukając kawałku papieru i czegoś do pisania. Nabazgrałam krótki liścik tłumacząc, że wróciłam na chwilę do hotelu, by zabrać kilka rzeczy. Gdy się wymeldowałam, postanowiłam wrócić pieszo. Spojrzałam na komórkę, która właśnie dzwoniła. To Elena próbowała dobić się do mnie od wczoraj. Westchnęłam i odebrałam.-Halo? -po tych słowach straciłam przytomność. Ktoś skręcił mi kark.Gdy po przebudzeniu zobaczyłam, że tkwię w obskurnych lochach przywiązana do krzesła linami nasączonymi werbeną, a przede mną stoi Hayley nie kryłam zdziwienia.-Dlaczego mnie do cholery związałaś tymi sznurami?! -wrzasnęłam zdenerwowana. Dziewczyna wzruszyła ramionami uśmiechając się szyderczo.-Ponieważ gdybym cię nie przywiązała, nie dałabyś mi niczego powiedzieć. -odpowiedziała z jak największym spokojem. -Uwolnię cię dopiero wtedy, gdy dowiesz się tego co powinnaś wiedzieć.-A co niby powinnam wiedzieć? -powiedziałam z przekąsem do Hayley. Nigdy nie darzyłam jej sympatią.  -Klaus mnie wykorzystał, a ja mu zaufałam. Mam z nim dziecko. -zamarłam. Jednak prawdziwego szoku doznałam kiedy do pomieszczenia weszła mała dziewczynka (miała nie więcej niż 4 lata,) o kasztanowych włosach i oczach... tak podobnych do oczu Klausa. -Ma na imię Maggie. -kontynuowała wilkołaczyca. -Teraz wiesz co powinnaś myśleć?. -zakończyła. -Nie wiem co masz na myśli. -odpowiedziałam. Do moich oczu cisnęły się łzy. Nie raczył mnie nawet poinformować! Miałam nadzieję, że się zmienił, myślałam, że potrafię dostrzec tą zmianę...Że będzie ze mną szczery... -Nie powinnaś mu ufać, Care. On nie mówi ci wszystkiego. -znałam ten głos. Tyler stał oparty o ścianę, patrzył na mnie smutno.Pokiwałam smętnie głową, a on zaczął rozluźniać więzły sznurów. -Pamiętaj, że zrobiłam to tylko dla ciebie. -rzekła Hayley spoglądają znacząco na Hybrydę. -Wiem. -odpowiedział, gdy byłam już wolna. Wskazał ręką na moją torbę postawioną na małym stoliku w kącie pomieszczenia. Chwyciłam walizkę i w wampirzym tempie wybiegłam z lochów. Po drodze zauroczyłam przechodnia, żeby pożyczył mi samochód. I zadręczając się myślami obrałam kierunek na Mystic Falls. Łzy spływały mi swobodnie po policzkach. Po kilkugodzinnej jeździe dotarłam na miejsce.  Kiedy stanęłam na progu pensjonatu Salvatore'ów i zapukałam otworzył mi Stefan, który widząc jak bardzo jestem roztrzęsiona przytulił mnie i wpuścił do środka. Byli tam wszyscy: Elena, Bonnie, Damon, Matt... I wszyscy chcieli wiedzieć co się stało. Kiedy w końcu skończyłam opowiadać o ostatnich wydarzeniach kończąc na tym co się stało w lochach moi przyjaciele mieli szeroko otwarte ze zdziwienia oczy. Tylko Elena zachowała spokój przytulając mnie do siebie. -Serce nie sługa, Caroline.-pocieszała mnie, podczas gdy ja cicho szlochałam. Nie takiej reakcji się spodziewałam. Myślałam, że będą mi wypominac jaka to ja jestem nieodpowiedzialna i bezmyślna. Tymczasem Stefan pozwolił mi wybrać pokój, po tym jak stwierdziłam, że nie chcę wrócić do domu. Po godzinnych ponurych przemyśleniach odpłynęłam w objęcia Morfeusza. Jak mogłam mu ufać? Jak mogłam myśleć, że się zmieni? Budząc się rano wybrałam pierwsze lepsze ubrania i zeszłam na dół. Miałam podkrążone oczy od płaczu. Wyciągnęłam z lodówki torebkę z krwią i całą opróżniłam. Na kanapie w salonie leżała Elena pogrążona w lekturze.-Jak się czujesz? -zapytała czule.  -Dobrze. -skłamałam. Tak naprawdę czułam się okropnie. Przyjaciółka najwidoczniej to dostrzegła bo podeszła i opiekuńczo objęła mnie ramieniem. Po południu przyszła Bonnie. Wszyscy w koło próbowali mnie pocieszać. Trochę mnie to irytowało, więc wybrałam się na mały spacer. Wybrałam pobliski las. Spacerując wolno ścieżką próbowałam nie myśleć o Klausie i tym co przede mną zataił. Nagle wpadłam na mężczyznę, który bez żadnego ostrzeżenia ugryzł mnie w szyję. Był wilkołakiem. Zemdlałam. Kiedy odzyskałam przytomność rana wyglądała okropnie. Ledwo doczołgałam się do pensjonatu. Musiałam zdecydować: śmierć, albo starcie z Klausem. Wybrałam drugie.  Stefan powiadomił Pierwotnego o zaistniałej sytuacji. Hybryda była już w drodze do Mystic Falls. Około godziny 20 kiedy pot lał się z mojego czoła, a halucynaje i ból przybrały na sile, usłyszałam jak ktoś z impetem otwiera drzwi. Był to oczywiście Klaus, który nie marnując czasu wgryzł się w swój nadgarstek i podał mi swoją krew po raz kolejny ratując mnie w ten sposób. Chciałam mu wygarnąć, że o niczym mi nie raczył powiedzieć, ale zamiast tego usnęłam w jego ramionach. Byłam wyczerpana.

_______________________________________________________________________
Wiem, że zwlekałam z dodaniem nowego rozdziału. :(    Ten rozdział jest okropny, ale po prostu można to jednym słowem określić- brak weny :(

środa, 26 marca 2014

Rozdział 3.

Po godzinie nieopanowanego szlochu podniosłam się z łóżka i powoli otworzyłam drzwi. Nie oczekiwałam, że będzie czekał. Jednak, gdy otworzyłam drzwi na oścież zobaczyłam opartego o ścianę Klausa. On pierwszy zabrał głos: -Musimy porozmawiać o tym co zaszło. -powiedział i spuścił głowę.
-Wiem. -odpowiedziałam i gestem ręki zaprosiłam go do środka. Już chciał coś powiedzieć, ale ja natychmiast zaczęłam swój monolog.
-Słuchaj, TO nie powinno nigdy się stać. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale nie mogę dopuścić, aby to potoczyło się dalej. Kocham Tylera. -to było największe kłamstwo jakie kiedykolwiek powiedziałam. Pierwotny wpatrywał się we mnie przez chwilę po czym rzekł: 
-Nie. -nogi się pode mną ugięły kiedy powolnym krokiem zaczął zbliżać się do mnie.
-Możesz oszukiwać kogo chcesz: mnie, swoich przyjaciół, matkę.... Ale nie okłamuj sama siebie! -Klaus badał wyraz mojej twarzy, a ja stałam wpatrując się w dal. Czułam jak łzy cisną mi się przez oczy po czym spływają po policzkach. 
-Przepraszam. -powiedział i wyszedł. Stałam tak parę sekund, przez które podjęłam decyzję. Wybiegłam w wampirzym tempie na korytarz krzycząc jego imię. Ale już go tam nie było, zostałam sama. Zrezygnowana opadłam na łóżko po raz kolejny zanosząc się płaczem. Po jakichś 30 minutach zasnęłam ze zmęczenia. 
---------------------------------------------------------------------------------------------

Gdy rano się obudziłam było już dobrze po 10. Szybko ubrałam się i wypiłam torebkę krwi. Chciałam jeszcze zadzwonić do Eleny. Po kilkudziesięciu  sekundach włączyła się sekretarka.
-Cholera. -zdążyłam już się zdenerwować kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Zdecydowanym krokiem podeszłam do nich i gwałtownie je otworzyłam.
-Czego?! -wydarłam się. Ale kiedy zobaczyłam, że to tylko sprzątaczka przeprosiłam za swoje zachowanie i cichutko wróciłam do sypialni, gdzie trzymałam swoje rzeczy. Wyciągnęłam pierwszą lepszą książkę i zaczęłam czytać. Przerwałam kiedy pokojówka weszła do mojego pokoju. Mieszkanie hotelowe nawiasem mówiąc nie było jakimś tam apartamentem, ale na inne nie było mnie stać. Musiałam, więc chwilę pospacerować po nim w dopóki nie zostanę sama, abym mogła na spokojnie pomyśleć. 15 minut później w mieszkaniu zostałam tylko ja. Czułam się dziwnie samotna. Ale, przecież nie przyleciałam tutaj, aby wiecznie siedzieć w hotelu, prawda? W pośpiechu złapałam swój letni płaszcz narzucając go na siebie.
Ale nie poszłam do klubu, czy do miasta, ani na spacer. Miałam ważniejsze ambicje.
------------------------------------------------------------------------------------------------

Stałam właśnie przed olbrzymich rozmiarów domem, całym pomalowanym na biało zastanawiając się czy wejść czy też nie. Wybrałam tą pierwszą opcję. Uważałam, że ON powinien coś wiedzieć.
Zapukałam i po chwili drzwi otworzył mi Klaus. Był zły. Ale czy na mnie? -zadałam sobie pytanie.
-Witaj, Caroline. -widziałam jak to przywitanie wiele go kosztowało. 
-Cześć. Mogę wejść? -zapytałam. Zaprosił mnie do środka. Tak jak się spodziewałam dom urządzony był nowocześnie, ale nie zaprzątałam tą myślą sobie głowy. Nic nie mówiąc wpatrywałam się prosto w oczy Pierwotnego. Zaczynał się robić coraz bardziej wściekły... Może to dlatego, że przyszłam do jego domu bez zapowiedzi, a teraz stałam i wgapiałam się w niego bez słowa.
-Co tu robisz?! Lepiej idź do Tylera, a mną nie zaprzątaj sobie głowy! -nigdy nie widziałam go tak złego. We mnie również zawrzało. I zaczęłam podnosić głos.
-Kocham cię!
-Więc przestań mnie kochać!
-Nie mogę! -odpowiedziałam. Klaus szybkim krokiem podszedł do mnie, a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. 
_________________________________________________________________________
Wiem, wiem, że jest krótki :D  Następny rozdział pojawi się jutro lub w piątek! :) 

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 2.

Dla Laury- za to, że tak niecierpliwie czekała! :)
_________________________________________

Instynktownie zaczęłam się cofać, a Pierwotny zbliżał się do mnie coraz szybciej.
-Caroline. - wypowiedział moje imię tym swoim brytyjskim akcentem. Dlaczego, akurat w mój pierwszy dzień pobytu tutaj musiałam natknąć się właśnie na niego?! Odwróciłam się od Klausa i spiesznym krokiem szłam w kierunku hotelu. Czułam, że nadal za mną idzie. Podirytowana i zła zaczęłam odwracać się ku niemu.
-Boże, czym ja sobie zasłu...- zamarłam. Między naszymi twarzami był odstęp nie większy niż 5cm. Czym prędzej odsunęłam się od Pierwotnego. 
-Co ty tutaj robisz?! - zła wykrzyczałam mu w twarz.
-Mieszkam. - trochę rozbawiony moim atakiem furii, odpowiedział. - Mógłbym zapytać cię o to samo.
Tak naprawdę nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Moje uczucia do niego były schowane w szufladzie z napisem: "To co nigdy nie powinno się stać, mimo, że MOŻE tego pragnę". Postanowiłam nie odpowiadać. Klaus zmienił temat:
-Dasz się zaprosić na dalszy spacer czy wolisz wracać do domu? - zapytał, po czym na jego twarzy zakwitł ten uśmiech, który tak uwielbiałam... Caroline, o czym ty myślisz do cholery!? - skarciłam się w duchu.
-Wolę wrócić do domu. - odpowiedziałam. Zaproponował, że mnie odprowadzi, a ja nie protestowałam. Podczas drogi żadne z nas się do siebie nie odzywało.
Po chwili dotarliśmy pod hotel. Zaczęłam wspinać się po schodach, a Klaus poszedł za mną. Chyba nie myśli, że go zaproszę!? Już miałam zacząć prawić mu kazania kiedy spostrzegłam, że lustruje mnie wzrokiem. Spłonęłam rumieńcem. 
-Gapisz się. -odwrócił wzrok. Najwyraźniej nie wiedział, że go przyłapałam. 
-Do zobaczenia Caroline. - znowu się uśmiechnął. Znów nie odpowiedziałam i czym prędzej zamknęłam drzwi. Marzyłam o tym aby wziąć prysznic i pójść spać. Bądź co bądź byłam dosyć zmęczona podróżą. Spojrzałam na zegarek, była 20:15. Gdy skończyłam kąpiel, postanowiłam skończyć czytać "Wichrowe wzgórza", pogrążona w lekturze dobrnęłam do końca ok. 23. W tej samej chwili zadzwoniła moja komórka. Była to Elena.Odebrałam, ale nie miałam zamiaru  nic wspominać o Klausie.
-Hej, Eleno. -przywitałam się. Ku mojemu zdziwieniu odpowiedziały mi dwie osoby. 
-Martwiliśmy się o ciebie! Miałaś zadzwonić kiedy dotrzesz do hotelu. -wiedziałam, że o czymś zapomniałam. 
-Wszystko dobrze?- dopytywał się Stefan. Odpowiedziałam twierdząco i wytłumaczyłam się pójściem na spacer. 
-Przepraszam was, ale jestem już zmęczona. Obiecuję, że jutro zadzwonię!- oczywiście mim przyjaciele nie wiedzieli nic o tym, że zamiast do Nowego Yorku umyślnie kupiłam Bilet do Nowego Orleanu. Pożegnałam się ze Stefanem i Eleną i poprosiłam aby pozdrowili Bonnie i mamę. Po czym się rozłączyłam. Padnięta położyłam się na łóżko i po chwili zasnęłam. Tej nocy nic mi się nie śniło. Rano chciałam iść na zakupy więc wstałam o 9 i ubrałam białą sukienkę w kwiaty i czarne szpilki, rozczesałam włosy spakowałam portfel do torebki i byłam gotowa do wyjścia. Gdy odkluczowałam drzwi nie kryłam zdziwienia, kiedy pod moje nogi spadła koperta. Podniosłam ją i zawróciłam do mieszkania. Była zaadresowana moim imieniem. Wszędzie poznałabym to pismo. Otworzyłam ją i zaczęłam na głos czytać:
-Moja rodzina organizuje dzisiaj przyjęcie i byłbym szczęśliwy gdybyś zechciałą ze mną pójść. Przyjadę po ciebie o 19. Klaus.
-Co on sobie do cholery wyobraża! -wypaliłam, chociaż wprawdzie chciałam tam z nim pójść. Tylko, że nie wzięłam ze sobą nic wizytowego. Nie przewidywałam, że będę miała iść na bal z Pierwotnym.
Udałam się na zakupy i po trzech godzinach miałam wszystko co potrzebowałam, miedzy innymi sukienkę. Piękną, sięgającą do kolan, o kolorze czerwonym- nie jaskrawym. Upięłam włosy w luźny kok, a gdy zobaczyłam, że zegar wskazuje godzinę 18 zrozumiałam, że muszę się pospieszyć. Wydawało się, że minęło 10 minut, jednak po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je już w pełni gotowa. Klaus uśmiechnął się na mój widok.
-Wyglądasz pięknie.. zresztą jak zawsze. -przewróciłam oczami i zamknęłam za sobą drzwi.
-Ty także prezentujesz się nie najgorzej.- odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech. Podał mi ramię i poszliśmy do samochodu. Droga minęła bardzo szybko. Podczas drogi wymieniliśmy kilka uwag o pogodzie, która rzeczywiście była dzisiaj piękna. Gdy zajechaliśmy pod willę, Klaus otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Widok wnętrza wywoływał na mnie ogromne wrażenie. Leciała wolna muzyka, a Pierwotna hybryda poprosiła mnie do tańca. Oczywiście- zgodziłam się. Tańczyliśmy długo, a przy nim nie wiadomo z jakiego powodu czułam się bezpieczna. Po jakimś czasie Klaus pociągnął mnie na taras, gdzie aktualnie nikogo nie było oprócz butelki szampana zarezerwowanej dla nas. Rozmawialiśmy o naszych przeżyciach podczas tych dwóch lat, przez których się nie widzieliśmy. Wtedy temat padł na Tylera. Czułam się rozgoryczona, a moje uczucia wyszły na wierzch. 
-Caroline, nic ci nie je... -nie skończył. Pocałował go, a on odwzajemnił pocałunek. Tak staliśmy całując się na tarasie, aż po chwili usłyszeliśmy ciche chrząknięcie. To Rebekah- blondwłosa Pierwotna przerwała tą piękną chwilę. Spoglądała to na mnie to na Klausa uśmiechając się ironicznie. Weszłam do środka domu speszona mijając Pierwotną siostrę Klausa. Byłam już w drodze do domu cały czas słysząc ich kłótnie. Nie skupiałam się na tym co mówili- po prostu ich słyszałam. Gdy drzwi od mojego pokoju hotelowego się zatrzasnęły padłam na łóżko i zalałam się łzami. Co ja do niego czuje? Dlaczego to zrobiłam? Po co to zrobiłam? Zadawałam sobie mnóstwo pytań. Usłyszałam ciche pukanie. 
-Wiem, że tam jesteś. Proszę cię otwórz. - nie zamierzałam nawet podnieść się z łóżka. Słyszałam jak ktoś powoli osuwa się po drugiej stronie drzwi. Czy aż tak bardzo mu na mnie zależało? Czy mi na nim zależało? Byłam zbyt rozczarowana swoim zachowaniem, by odpowiedzieć na te pytania.

_____________________________________________________________________________
No i drugi rozdział za nami! :) Jestem wdzięczna, że ktoś to komentuje - to zachęca do działania :)

środa, 19 marca 2014

Rozdział 1.

Myślałam o tym od kilku miesięcy- żeby wyjechać. Rozpocząć nowy rozdział w moim życiu. Tyler odszedł ode mnie... Nie cierpiałam z tego powodu, tylko z utraty kogoś, do kogo żywiłam uczucia chociaż nigdy nie przyznałabym się do tego. Dźwięk budzika całkowicie mnie rozbudził. Dzisiaj miałam pożegnać się z przyjaciółmi, z mamą, wreszcie opuścić rodzinne miasteczko. Chciałam zwiedzić trochę świata: Londyn, Paryż, Rzym... Zacznę od tego pierwszego- pomyślałam. Ubrałam się w jeansy, kremową bluzkę na ramiączkach i czarne szpilki. Przywitałam się z mamą w kuchni i w wampirzym tempie pobiegłam do pensjonatu Salvatorów, gdzie czekali na mnie Stefan, Damon, Bonnie i Elena.



-Caroline, nawet nie wiesz jak będziemy za tobą tęsknić! -powiedziała Bonnie po czym razem z Eleną rzuciły się mi w ramiona. Spojrzałam na Stefana- uśmiechał się. Damon jak zawsze popijał bourbona i rzucił w moją stronę:
-Tak Barbie, będziemy tęsknić.- Na jego twarzy zakwitł ironiczny uśmieszek. Jeszcze raz uścisnęłam przyjaciół i już wracałam do domu. Było wpół do drugiej. Musiałam jeszcze koniecznie pożegnać się z mamą zanim wyjadę. 



Czekałam już na lotnisku kiedy na tablicy z godzinami odlotów spostrzegłam, że samolot do Nowego Orleanu odlatywał dokładnie o tej samej godzinie co samolot do Londynu. Jeszcze mam pół godziny- pomyślałam i nie wiele myśląc podeszłam do kasy. 
-Jeden bilet do Nowego Orleanu na godzinę 15:30 poproszę.- powiedziałam po czym uśmiechnęłam się do uroczej brunetki niskiego wzrostu stojącej za kasą. 
-Przykro mi, nie ma już dostępnych biletów- odpowiedziała. Postanowiłam ją zauroczyć. To jedna z wielu wampirzych cech. Ponowiłam moją prośbę i bez żadnej odpowiedzi otrzymałam bilet.
Dopiero wtedy zrozumiałam co zrobiłam i lekko skarciłam się w duchu.  Dlaczego tak bardzo zależało mi na tym bilecie? Niestety nie mogłam go zwrócić. Z rezygnacją opadłam na kanapę w poczekalni lotniska rozmyślając nad tym co zrobię gdy przez przypadek na ulicy spotkam któregoś z Pierwotnych. Oby to nie był Klaus- pomyślałam.



Po dwóch godzinach lotu wylądowałam w Nowym Orleanie. Zarezerwowałam pokój w hotelu i postanowiłam pójść na spacer. Szłam wąską alejką, po lewej stronie znajdywały się najbogatsze wille w mieście. Nie zamierzałam przerywać spaceru i ruszyłam dalej. Nagle stanęłam jak wryta. Nie wierzyłam w to co zobaczyłam. Jakieś 20 metrów ode mnie stała ostatnia osoba jaką chciałabym dzisiaj spotkać.
-Klaus.- szepnęłam. Spostrzegłam, że Pierwotna hybryda odwraca się w moją stronę. Wiedziałam, że mnie słyszał. Wyglądał na zdziwionego moim widokiem, lecz mimo to zaczął iść w moją stronę.



_________________________________________________________________________________