czwartek, 10 kwietnia 2014

Ogłoszenie! :)

Hej! :) . Niedługo pojawi się nowy rozdział, na razie nie mam zbytnio czasu by coś napisać :/ Tak że ten... no... Do zobaczenia wkrótce! :D

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 4.

Obudziłam się rano w objęciach Pierwotnego. Kiedy spał wyglądał tak niewinnie, aż trudno uwierzyć, że z pozoru ktoś taki mógł zrobić tyle strasznych rzeczy, które w całości mu wybaczyłam. Podniosłam się z łóżka i zbierając moje porozrzucane po pokoju rzeczy wbiegłam do łazienki. Przebrana wróciłam do sypialni Klausa, szukając kawałku papieru i czegoś do pisania. Nabazgrałam krótki liścik tłumacząc, że wróciłam na chwilę do hotelu, by zabrać kilka rzeczy. Gdy się wymeldowałam, postanowiłam wrócić pieszo. Spojrzałam na komórkę, która właśnie dzwoniła. To Elena próbowała dobić się do mnie od wczoraj. Westchnęłam i odebrałam.-Halo? -po tych słowach straciłam przytomność. Ktoś skręcił mi kark.Gdy po przebudzeniu zobaczyłam, że tkwię w obskurnych lochach przywiązana do krzesła linami nasączonymi werbeną, a przede mną stoi Hayley nie kryłam zdziwienia.-Dlaczego mnie do cholery związałaś tymi sznurami?! -wrzasnęłam zdenerwowana. Dziewczyna wzruszyła ramionami uśmiechając się szyderczo.-Ponieważ gdybym cię nie przywiązała, nie dałabyś mi niczego powiedzieć. -odpowiedziała z jak największym spokojem. -Uwolnię cię dopiero wtedy, gdy dowiesz się tego co powinnaś wiedzieć.-A co niby powinnam wiedzieć? -powiedziałam z przekąsem do Hayley. Nigdy nie darzyłam jej sympatią.  -Klaus mnie wykorzystał, a ja mu zaufałam. Mam z nim dziecko. -zamarłam. Jednak prawdziwego szoku doznałam kiedy do pomieszczenia weszła mała dziewczynka (miała nie więcej niż 4 lata,) o kasztanowych włosach i oczach... tak podobnych do oczu Klausa. -Ma na imię Maggie. -kontynuowała wilkołaczyca. -Teraz wiesz co powinnaś myśleć?. -zakończyła. -Nie wiem co masz na myśli. -odpowiedziałam. Do moich oczu cisnęły się łzy. Nie raczył mnie nawet poinformować! Miałam nadzieję, że się zmienił, myślałam, że potrafię dostrzec tą zmianę...Że będzie ze mną szczery... -Nie powinnaś mu ufać, Care. On nie mówi ci wszystkiego. -znałam ten głos. Tyler stał oparty o ścianę, patrzył na mnie smutno.Pokiwałam smętnie głową, a on zaczął rozluźniać więzły sznurów. -Pamiętaj, że zrobiłam to tylko dla ciebie. -rzekła Hayley spoglądają znacząco na Hybrydę. -Wiem. -odpowiedział, gdy byłam już wolna. Wskazał ręką na moją torbę postawioną na małym stoliku w kącie pomieszczenia. Chwyciłam walizkę i w wampirzym tempie wybiegłam z lochów. Po drodze zauroczyłam przechodnia, żeby pożyczył mi samochód. I zadręczając się myślami obrałam kierunek na Mystic Falls. Łzy spływały mi swobodnie po policzkach. Po kilkugodzinnej jeździe dotarłam na miejsce.  Kiedy stanęłam na progu pensjonatu Salvatore'ów i zapukałam otworzył mi Stefan, który widząc jak bardzo jestem roztrzęsiona przytulił mnie i wpuścił do środka. Byli tam wszyscy: Elena, Bonnie, Damon, Matt... I wszyscy chcieli wiedzieć co się stało. Kiedy w końcu skończyłam opowiadać o ostatnich wydarzeniach kończąc na tym co się stało w lochach moi przyjaciele mieli szeroko otwarte ze zdziwienia oczy. Tylko Elena zachowała spokój przytulając mnie do siebie. -Serce nie sługa, Caroline.-pocieszała mnie, podczas gdy ja cicho szlochałam. Nie takiej reakcji się spodziewałam. Myślałam, że będą mi wypominac jaka to ja jestem nieodpowiedzialna i bezmyślna. Tymczasem Stefan pozwolił mi wybrać pokój, po tym jak stwierdziłam, że nie chcę wrócić do domu. Po godzinnych ponurych przemyśleniach odpłynęłam w objęcia Morfeusza. Jak mogłam mu ufać? Jak mogłam myśleć, że się zmieni? Budząc się rano wybrałam pierwsze lepsze ubrania i zeszłam na dół. Miałam podkrążone oczy od płaczu. Wyciągnęłam z lodówki torebkę z krwią i całą opróżniłam. Na kanapie w salonie leżała Elena pogrążona w lekturze.-Jak się czujesz? -zapytała czule.  -Dobrze. -skłamałam. Tak naprawdę czułam się okropnie. Przyjaciółka najwidoczniej to dostrzegła bo podeszła i opiekuńczo objęła mnie ramieniem. Po południu przyszła Bonnie. Wszyscy w koło próbowali mnie pocieszać. Trochę mnie to irytowało, więc wybrałam się na mały spacer. Wybrałam pobliski las. Spacerując wolno ścieżką próbowałam nie myśleć o Klausie i tym co przede mną zataił. Nagle wpadłam na mężczyznę, który bez żadnego ostrzeżenia ugryzł mnie w szyję. Był wilkołakiem. Zemdlałam. Kiedy odzyskałam przytomność rana wyglądała okropnie. Ledwo doczołgałam się do pensjonatu. Musiałam zdecydować: śmierć, albo starcie z Klausem. Wybrałam drugie.  Stefan powiadomił Pierwotnego o zaistniałej sytuacji. Hybryda była już w drodze do Mystic Falls. Około godziny 20 kiedy pot lał się z mojego czoła, a halucynaje i ból przybrały na sile, usłyszałam jak ktoś z impetem otwiera drzwi. Był to oczywiście Klaus, który nie marnując czasu wgryzł się w swój nadgarstek i podał mi swoją krew po raz kolejny ratując mnie w ten sposób. Chciałam mu wygarnąć, że o niczym mi nie raczył powiedzieć, ale zamiast tego usnęłam w jego ramionach. Byłam wyczerpana.

_______________________________________________________________________
Wiem, że zwlekałam z dodaniem nowego rozdziału. :(    Ten rozdział jest okropny, ale po prostu można to jednym słowem określić- brak weny :(