środa, 19 marca 2014

Rozdział 1.

Myślałam o tym od kilku miesięcy- żeby wyjechać. Rozpocząć nowy rozdział w moim życiu. Tyler odszedł ode mnie... Nie cierpiałam z tego powodu, tylko z utraty kogoś, do kogo żywiłam uczucia chociaż nigdy nie przyznałabym się do tego. Dźwięk budzika całkowicie mnie rozbudził. Dzisiaj miałam pożegnać się z przyjaciółmi, z mamą, wreszcie opuścić rodzinne miasteczko. Chciałam zwiedzić trochę świata: Londyn, Paryż, Rzym... Zacznę od tego pierwszego- pomyślałam. Ubrałam się w jeansy, kremową bluzkę na ramiączkach i czarne szpilki. Przywitałam się z mamą w kuchni i w wampirzym tempie pobiegłam do pensjonatu Salvatorów, gdzie czekali na mnie Stefan, Damon, Bonnie i Elena.



-Caroline, nawet nie wiesz jak będziemy za tobą tęsknić! -powiedziała Bonnie po czym razem z Eleną rzuciły się mi w ramiona. Spojrzałam na Stefana- uśmiechał się. Damon jak zawsze popijał bourbona i rzucił w moją stronę:
-Tak Barbie, będziemy tęsknić.- Na jego twarzy zakwitł ironiczny uśmieszek. Jeszcze raz uścisnęłam przyjaciół i już wracałam do domu. Było wpół do drugiej. Musiałam jeszcze koniecznie pożegnać się z mamą zanim wyjadę. 



Czekałam już na lotnisku kiedy na tablicy z godzinami odlotów spostrzegłam, że samolot do Nowego Orleanu odlatywał dokładnie o tej samej godzinie co samolot do Londynu. Jeszcze mam pół godziny- pomyślałam i nie wiele myśląc podeszłam do kasy. 
-Jeden bilet do Nowego Orleanu na godzinę 15:30 poproszę.- powiedziałam po czym uśmiechnęłam się do uroczej brunetki niskiego wzrostu stojącej za kasą. 
-Przykro mi, nie ma już dostępnych biletów- odpowiedziała. Postanowiłam ją zauroczyć. To jedna z wielu wampirzych cech. Ponowiłam moją prośbę i bez żadnej odpowiedzi otrzymałam bilet.
Dopiero wtedy zrozumiałam co zrobiłam i lekko skarciłam się w duchu.  Dlaczego tak bardzo zależało mi na tym bilecie? Niestety nie mogłam go zwrócić. Z rezygnacją opadłam na kanapę w poczekalni lotniska rozmyślając nad tym co zrobię gdy przez przypadek na ulicy spotkam któregoś z Pierwotnych. Oby to nie był Klaus- pomyślałam.



Po dwóch godzinach lotu wylądowałam w Nowym Orleanie. Zarezerwowałam pokój w hotelu i postanowiłam pójść na spacer. Szłam wąską alejką, po lewej stronie znajdywały się najbogatsze wille w mieście. Nie zamierzałam przerywać spaceru i ruszyłam dalej. Nagle stanęłam jak wryta. Nie wierzyłam w to co zobaczyłam. Jakieś 20 metrów ode mnie stała ostatnia osoba jaką chciałabym dzisiaj spotkać.
-Klaus.- szepnęłam. Spostrzegłam, że Pierwotna hybryda odwraca się w moją stronę. Wiedziałam, że mnie słyszał. Wyglądał na zdziwionego moim widokiem, lecz mimo to zaczął iść w moją stronę.



_________________________________________________________________________________

5 komentarzy:

  1. Świetnie się zapowiada, mam nadzieję że w tym tygodniu będzie rozdział drugi? zapraszam do siebie :) http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniale się zapowiada:)
    Nie zauważyłam pomyłek i ogólnie szybko się czytało tylko jest jedna prośba proszę pisz dłuższe rozdziały i szybko dodaj następny bo już nie mogę się doczekać.
    Do następnego:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję wam za miłe komentarze! :* Cieszę się, że komuś podoba się to co piszę... :) Tak, będą dłuższe rozdziały! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. MUSZĄ BYĆ DŁUŻSZE ROZDZIAŁY!! BŁAGAM CIĘ! DODAJ JUTRO BO NIE WYTRZYMAM ! :D

    OdpowiedzUsuń